niedziela, 15 września 2019

The ABC Murders (mini serial) 2018 r. - dlaczego nie warto

Gdybym kilka lat temu usłyszała, ze aktor tej klasy co John Malkovich przymierza się do zagrania Poirota, byłabym w siódmym niebie. Jednak po ostatnich sześciu latach w których byliśmy świadkami nie tylko kiepskich adaptacji BBC, ale i rozczarowującej kinowej wersji hitu tej klasy co Morderstwo w Orient Expressie, każdy byłby odrobinę nieufny. I słusznie - jeśli macie ochotę na kiepsko zagraną, ponurą i niemiłosiernie rozwleczoną (do formatu trzech odcinków) historię Poirota upokorzonego, Poirota opluwanego na ulicach i Poirota oszukującego na temat swojej belgijskiej przeszłości to nie ma lepszego rozwiązania niż zasiąść do The ABC Murders.


A.B.C. wydaje się idealną książką do zaadaptowania na duży czy mały ekran. Historia seryjnego mordercy, która igra z  Poirotem jest bardzo przewrotna, a przy tym ma wszystkie walory by zainteresować współczesnego widza. To też mój pierwszy kryminał Christie do którego mam szczególny sentyment. Ale najwyraźniej dla ekranizującej ekipy Alexa Gabassi i Sary Phelps (z której pomysłami inscenizacyjnymi mam na pieńku od czasów Świadka oskarżenia) oryginalny tekst był za mało atrakcyjny i postanowiono dodać biednemu Herculowi takie atrakcje jak dyskusyjny belgijski życiorys, społeczny ostracyzm, zarabianie na urządzaniu przyjęć z morderstwami w domach bogaczy (!) czy dramatyczne załamanie po śmierci jednego z ważnych dla akcji bohaterów.

Zdjęcie ze strony: express.co.uk


Oprócz tego, podobnie jak w Świadku oskarżenia (ponury Londyn po I Wojnie Światowej) czy w Próbie niewinności (zimnowojenna histeria lat 50-tych) zostały dodane historyczne smaczki. Anglia z początku lat 30-tych jawi się tutaj jako jako nietolerancyjna, zacofana i pełna faszystów z ugrupowania Oswalda Mosleya. To już niestety nie ciekawy świat cozy mysteries pełen czaru dawnych lat, ale łopatologiczna demitologizacja przeszłości - brzydkiej, wstydliwej i zapyziałej. I czy muszę dodawać, że pełnej aluzji do aktualnej sytuacji politycznej i społecznej?


W całym tym ambarasie broni się jedynie John Malkovich. Jego interpretacja Poirota - spokojny, introwertyczny, dziwaczny w swoim wycofaniu mężczyzna (w żadnym razie karykaturalny cudzoziemiec czy serdeczny przyjaciel wykrzykujący co chwilę Mon Ami!) jest ciekawa i z pewnością lepsza od tej jaką na dużym ekranie prezentował Kenneth Branagh. Niestety prócz niego The ABC Murders charakteryzuje się wyjątkowo kiepską obsadą, stojąco o stopień niżej od całkiem nieźle zagranej Próby niewinności. Rupert Grint (Ron Weasley) w roli zadufanego komisarza po raz kolejny pokazuje, że szczyt jego możliwości przypadł na dziecięce lata w Harrym Potterze, Eamon Farren nie jest zbyt inspirującym Alexandrem Bonaparte Custem, a Thora Grey zagrana przez Freye Mavor jest zdecydowanie jedną z najgorszych kobiecych ról serii. Błyszczą jedynie Tara Fitzgerald w dodanej na potrzeby filmu roli Lady Carmichael oraz Bronwyn James jako siostra zamordowanej Betty.

Zdjęcie ze strony: tvinsider.com

Dyskusyjne wydaje się, czy mini serial zaplanowany w okresie świątecznym to miejsce odpowiednie na turpistyczne ekscesy, epatowanie makabrą bez powodu i rozrachunki z angielską przeszłością. Ale najwyraźniej próby odświeżenia książek Agathy Christie i upodobnienia ich do kolejnego serialu kryminalnego z teoretycznym przesłaniem i ponurym tłem społecznym nie mijają. I aż strach pomyśleć co zobaczymy w kolejne święta? Pannę Marple jako konserwatywną rasistkę bijącą swoje pokojówki?

Ten trzy odcinkowy serial to kolejna gorzka pigułka w kwestii Poirota współcześnie. Od czasu zakończenia serialu Agatha Christie's Poirot wydaje się, że reputacja belgijskiego detektywa coraz bardziej podupada zatruwana przez książki Sophie Hannah, ekranizację filmową Branagha czy teraz telewizyjne ekscesy. Szkoda czasu na oglądanie i szkoda talentu Johna Malkovicha.