środa, 8 listopada 2017

Morderstwo w Orient Expressie 2001 r. recenzja - z telewizyjnych wykopalisk...

Telewizyjna adaptacja Morderstwa w Orient Expressie z Alfredem Moliną jako Poirotem to dokładnie taki film, który w tygodniu, grubo po północy puszczają stacje w rodzaju TV4 czy TVN 7. Łatwo na nim przysnąć, znajomość książki jest niepotrzebna (wręcz niepożądana), ale za to jego wartość komediowa - przeogromna. Wielbiciele najgorszych filmów świata powinni być zachwyceni. Złe aktorstwo, błędy techniczne, niskobudżetowa scenografia czy luki w fabule - jednym słowem zapraszam do telewizyjnego piekła adaptacji Christie.

 
Alfred Molina jako Poirot. Zdjęcie ze strony cineworld.co.uk

  
Już podczas pisania Wielkiej piątki nietypowych Poirotów (artykuł do znalezienia tutaj  zastanawiało mnie po co ktokolwiek porywał się na coś tak karkołomnego jak Morderstwo w Orient Expressie bez Davida Sucheta (który od 1989 roku był jedynym właściwym Poirotem), a zdecydowanie jeszcze bardziej dziwiło co w tej produkcji robi Afred Molina i legenda kina Leslie Caron? I kto w ogóle zgodził się na uwspółcześnienie akcji?

Tak, jednym z największych grzechów Morderstwa w...  z 2001 roku jest pożegnanie splendoru dawnych eleganckich czasów na rzecz współczesnego i niezbyt pięknego Orient Expressu, dojmująco brzydkiej scenografii i kostiumów, których wstydziłyby się nawet polskie produkcje z końca lat 90-tych. Ale i tak nic nie jest gorsze od Poirota dowiadującego się o powiązaniu morderstwa ze sprawą Armstrongów z kasety wideo, Poirota obsługującego laptop czy ostentacyjnie  rozmawiających przez komórkę (patrzcie jacy jesteśmy nowocześni) bohaterów. Quelle horreur! Dodajmy do tego bardzo złe aktorstwo - Meredith Baxter grająca Panią Hubbard, David Hunt jako pułkownik Arbuthnot  czy wybitnie irytująca Natasha Wightman/Mary Debenham. Ale nawet przy nich wyróżnia się Peter Strauss aka Samuel Rachett - czarny charakter, który ubiorem i stylem gry przypomina niezbyt rozgarniętych, robiących w narkotykowym biznesie gangsterów z filmów klasy D. 
Wszystko to jest bardzo dalekie od świata Agathy Christie i adaptacji z Albertem Finneyem, Davidem Suchetem czy Peterem Ustinovem.

Poirot, Fritz Wepper jako Pan Bouc oraz David Hunt jako Arbuthnot. Zdjęcie ze strony mozi.24.hu

W samej intrydze dużo pozmieniano - zrezygnowano z części bohaterów (Doktora Constantine, misjonarki Grety Ohlsson, kamerdynera Mastermana, pokojówki Hildegardy i Cyrusa Hardmana) i dodano wątek Hrabiny Rossakoff (młodej, pięknej, prowadzącej nocny klub w Stambule i szalejącej za naszym Belgiem, a więcej o Hrabinie można znaleźć w artykule Zakochany Poirot ) skutkiem czego w fabule pojawiają się nieuchronne luki. Zaś zdecydowanie największą, godną Monty Pythona wpadką jest scena w której Hercule bada zwłoki - nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym by zorientować się, że ofiara oddycha!

Leslie Caron jako Signora Alvarado

Jeśli ktokolwiek wychodzi z tego bałaganu obronną ręką to zdecydowanie Leslie Caron i Alfred Molina. Leslie Caron, baletnica i gwiazda wielu francuskich i hollywoodzkich produkcji z lat 50-tych i 60-tych (Amerykanin w Paryżu, Gigi czy Kopciuszek) z ujmującym wdziękiem gra Signorę Alvarado (książkową Księżnę Dragomiroff). Zaś największym zaskoczeniem jest sam Poirot w wykonaniu Alfreda Moliny o włosko-hiszpańskich korzeniach. Hercule Moliny nie jest może tak genialny jak dopracowana kreacja Davida Sucheta, ale umiejętnie łączy humor, spryt i inteligencję. Jego Poirot da się lubić i ma w sobie coś z Petera Ustinova. Podobnie jak w przypadku Leslie Caron, szkoda,  że rola Moliny zmarnowała się w filmie skazanym na bardzo, bardzo, bardzo złe recenzję.

Molina jako Poirot. Zdjęcie ze strony myszamovie.pl

Pozostaje ważne pytanie - czy skacząc o 3 w nocy po telewizyjnych kanałach i natrafiając na Morderstwo w Orient Expressie z Moliną lepiej odpalić serial na pewnej platformie na n czy może wyciągnąwszy niezdrowe przekąski jednak oddać się ponuremu oglądaniu połączonemu z rzucaniem popcornem w niemrawych bohaterów? Cóż, ostrożnie doradzam obejrzeć i przekonać się samemu.